Whisky #41: Bunnahabhain 2003 10YO Signatory Vintage 59%

ABV: 59%
Wiek:  10 lat
Cena: 450zł
Cask nr: 1150
D: 21.04.2003 B: 18.02.2014

Mamy piątek, także zdecydowanie czas osłodzić sobie miniony tydzień ciężkiej pracy. Spytacie skąd taki pewny jestem, że zaraz w kieliszku wyląduje coś słodkiego. A no na 100% pewny być nie mogę, ale na 99% już tak.

To wszystko za sprawą wspomnień z Warsaw Whisky Fest, a dokładniej wspomnień pewnej whisky, która nie tylko mnie zakręciła w głowie i siedzi tam do dziś, mimo że od festiwalu minął dobry miesiąc. Mówię tu oczywiście o wspaniałej Bunnahabhain z serii Artist od francuskiego bottlera La Maison Du Whisky.

Za sprawą whiskowych przyjaciół mam dziś możliwość skosztować jej koleżankę, sąsiadkę, a może wręcz siostrę. Dzieje się tak, gdyż Signatory zabutelkowało również po 10 latach whisky z beczki obok tej, w której spoczywała wspominana przeze mnie francuska selekcja. Także spodziewam się samej dobroci i ambrozji na podniebieniu 🙂

Signatory podobnie jak LMDW prezentuje swój wypust w naturalnym kolorze, nie filtrowany na zimno, rzecz jasna z jednej beczki i w jej mocy. Doczekać się nie mogę. Whisky nalana, troszkę odpoczywa w kieliszku, a ja się zastanawiam na ile będzie podobna do tej z festiwalu. Wiadomo, tam degustowałem ją jako którąś (nastą) z kolei i notatek żadnych nie mam. Pamiętam jedynie, że smakowała jak tropikalnie owocowa bomba praktycznie bez wyczuwanego alkoholu.
Lecimy 🙂

Moje odczucia:

OKO: miedź, głęboki pomarańcz.
NOS: po prostu fala słodyczy! Wszystko oblane słodkim syropem, może nawet klonowym. Do tego karmel na brązowym cukrze. Kojarzy mi się lekko z takimi ciągutkami toffi sprzed 20-tu kilku lat. Cała ta cukiernicza mikstura zmieszana jest z owocami – mango, odrobina przejrzałych bananów, khaki i gdzieś tam w tle jakby kokos. Po czasie daje się wyczuć lekki posherrowy aromat. Z wodą wszystko jeszcze bardziej się wygładza i dosładza.
JĘZYK: zaraz na początku cytrusowe skórki mieszają się z wanilią i miodem i posmakiem dębiny, ale goryczki jest o wiele więcej niż na nosie. Ciut zielonej herbaty również wygasza słodycz. Dalej wychodzi na chwilkę słodka, dojrzewająca w słońcu pomarańcza, do tego odrobina ostrzejszych przypraw, ale dosłownie całość jest jedynie opruszona nimi. Suszone owoce, takie jak morele
FINISZ: średnio długi, delikatnie pieprzny, na samym końcu bardzo przyjemnie owocowy – pomarańcze. 

Whisky wspaniała na nosie, wręcz bliźniacza do tej od LMDW. Jednak na języku bardziej stonowana w kierunku gorzkawych smaków. Mimo to bardzo przyjemna, alkohol bardzo dobrze ukryty, jednak ciut wody dodane, żeby zobaczyć jak się pootwiera. Posmak w ustach to to, co czułem w trakcie picia Bunny na festiwalu.
I jeszcze jedno, to na pewno nie jest typowa Bunnahabhain, a już na pewno ciężko byłoby w ciemno powiedzieć, że ma jedynie 10 lat i za to również ocena w górę 😉

OCENA: 88/100

Ostatnie wpisy:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

78 − 71 =